0
smatekk 15 marca 2014 18:10
Cześć!
Zmobilizowani konkursem na stronie etraveler.pl wreszcie zabraliśmy się za pisanie relacji z naszej podróży koleją transsyberyjską, która odbyliśmy jesienią 2012 roku. Stwierdziliśmy, że jako stali czytelnicy fly4free podzielimy się z Wami naszymi wspomnieniami.

Ania i Mateusz

Czas trwania podróży: od 12 października do 4 listopada 2012 r.
Trasa: Warszawa – Moskwa samolotem. Irkuck – Bajkał – Ułan Bator – Pekin – Szanghaj pociągiem i częściowo autobusem. Szanghaj – Pekin – Moskwa – Warszawa samolotem.
Koszt całkowity: około 4700 PLN/os.: bilety lotnicze (1584), wizy (784), transport lądowy (1293), jedzenie (393), noclegi (313), bilety wstępu (196), pamiątki (207). Jeśli ktoś jest zainteresowany szczegółowymi kosztami – służymy pomocą :)

Korzystając z Szalonej Środy LOT-u za niecałe 400 zł/os. kupiliśmy bilety WAW-SVO-WAW i dwa pierwsze dni podróży spędziliśmy na zwiedzaniu Moskwy. Po stolicy Rosji poruszaliśmy się metrem, w mknących pod ziemią wagonach spędzając niemal tyle samo czasu co na powierzchni. Samo przesiadanie się na inne linie zajmuje sporo czasu: trzeba rozszyfrować zapisane cyrylicą nazwy, szybko zdecydować, który kierunek obieramy i – zanim tłum porwie nas w drugą stronę – rozpocząć długi marsz niekończącymi się korytarzami, aby przejść na inny peron. Oczekiwanie na przyjazd metra można urozmaicić sobie podziwianiem niezwykłego wystroju stacji. Robotnicy i robotnice, kłosy zbóż, kilofy, sierpy i młoty błyszczą w mozaikach nad naszymi głowami lub wyrastają niespodziewanie w postaci pełnoplastycznych rzeźb.
W Moskwie zobaczyliśmy wszystko, co należało zobaczyć: Plac Czerwony, Sobór Wasyla Błogosławionego, Kreml, Uniwersytet im. M. Łomonosowa i Moskiewskie City. Niestety nie udało nam się odwiedzić Lenina – jego Mauzoleum było zamknięte.

Image

Image

Image

Image

Drugi etap naszej podróży to czterodniowa jazda pociągiem z Moskwy do Irkucka. Wagon staje się naszym domem: dostajemy pryczę, prześcieradło i poszewkę na poduszkę oraz pięćdziesięciu czterech współlokatorów – w wagonach klasy plackartny nie ma przedziałów. Nie ma też pryszniców, możliwości otwarcia okna ani prywatności. Jest za to nieograniczona ilość gorącej wody, po którą chodzi się do ogrzewanego węglem samowaru, znajdującego się na początku wagonu.
Z racji braku przedziałów wagon plackartny daje duże możliwości integracyjne. Na kolejnych stacjach wysiadają i wysiadaj Rosjanie, Mongołowie, Chińczycy a my podpatrujemy pociągowe zwyczaje pasażerów różnych narodowości. Jako jedyni Europejczycy w wagonie sami też jesteśmy obiektem – nie zawsze dyskretnej – obserwacji. Niektórzy trzymają się na dystans, inni zagadują, częstują swoim prowiantem, kupują kartoszki i solone ryby od babuszek sprzedających na peronach nie zawsze świeże jedzenie…
W pociągu jest dużo czasu na czytanie, rozmowę, grę w karty czy po prostu spanie lub patrzenie przez okno. A krajobraz coraz bardziej monotonny i zimowy…

http://youtu.be/i0vLVgWKZlQ

Image

Image

Image

Image

Image

Irkuck powitał nas mrozem i zimnym wiatrem. Jeden dzień wystarczył, aby dokładnie zwiedzić starą część miasta z piękną, drewnianą zabudową. Budowane rękami polskich zesłańców drewniane domy coraz bardziej pochylają się, garbią i zapadają pod ziemię. Dawne parapety okien na parterze teraz niemalże leżą na chodniku. Błękitne i zielone okiennice nierzadko są zamknięte, ale przez niektóre można podejrzeć życie mieszkańców Irkucka.
W Irkucku uporaliśmy się z tzw. obowiązkiem meldunkowym, czyli haraczem w wysokości 500 RUB, który musi zapłacić każdy turysta przebywający w Rosji dłużej niż 7 dni. Najprościej zrobić to, wynajmując pokój w hotelu czy hostelu, który w cenie noclegu zawiera już obowiązek meldunkowy. Można też – tak jak my – kupić taki meldunek w biurze podróży.
Miasto wydaje się być spokojne i nieco zapomniane, tkwiące trochę w innej epoce. Socrealistyczny, ponury gmach Domu Sowietów (obecnie siedziba władz okręgu) sąsiaduje z niewielkim kościołem, wybudowanym przez polskich zesłańców. Widoczny z daleka bar zaprasza na smażonego w głębokim tłuszczu dużego pieroga, nadzianego mięsem, serem lub kapustą. Do tego koniecznie piwo w plastikowym kubku. Z baru niedaleko jest na dworzec autobusowy, z którego odjeżdżają marszrutki zmierzające do wsi Chużyr.
Image

Image

Image

Image

Wreszcie Bajkał! Marszrutką pojechaliśmy do niewielkiej wsi Chużyr, położonej na wyspie Olchon. Dotrzeć do niej można marszrutką z Irkucka, a w cenie biletu znajduje się szalona jazda po krętych i wyboistych drogach oraz przeprawa promem.
Chużyr to skupisko małych, drewnianych domków z kolorowymi okiennicami – żółtymi, niebieskimi, zielonymi. Pod koniec października wieś sprawiała wrażenie zupełnie opustoszałej. W sezonie źródłem utrzymania dla mieszkańców są turyści, którym można wynająć kwatyry, a także zaproponować banię. Poza sezonem pozostają połowy omula - endemicznego gatunku ryby, która żyje jedynie w wodach Bajkału. Małe, słone, zimne rybki idealnie nadają się jako zakąska do kieliszka wódki.
Pierwszą noc na Olchonie spędziliśmy w namiocie, co było pomysłem równie odważnym co głupim. Wraz z zapadnięciem zmroku wzmógł się wiatr od Bajkału, a mróz wkradał się do namiotu, przenikając przez karimaty, śpiwory i polary. Kilka razy rozkładaliśmy kuchenkę i gotowaliśmy herbatę, grzejąc się przy gazowych płomieniach. Przetrwaliśmy tak do rana, żeby przekonać się, że woda w termosie zamarzła… Na drugą noc wynajęliśmy „komnatę” w jednym z drewnianych domków z kolorowymi okiennicami.
Szukając noclegu w prywatnych domach (najlepiej pytać o komnaty - комната) warto zapytać o możliwość skorzystania z bani (баня). Jest to coś w rodzaju sauny, zwykle mieszczącej się w osobnym, małym, drewnianym budynku. Baniowicz najpierw rozgrzewa ciało a później okłada się brzozowymi witkami, zmoczonymi w gorącej wodzie. Wraz z potem ciało pozbywa się toksyn. Banię można znaleźć w wielu domach syberyjskich miasteczek. Koszt wynajmu kwatery z możliwością skorzystania z bani to około 500 RUB.
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Nad brzegiem Bajkału spędziliśmy kolejne dwa dni, jadąc i idąc torami kolei krugobajkalskiej – biegnącej tuż nad brzegiem jeziora trasy, która stanowiła niegdyś część trasy transsyberyjskiej biegnącej z Władywostoku do Moskwy. Obecnie jeździ tu tylko jeden pociąg, wahadłowo kursujący pomiędzy Sludianką i Portem Bajkał. Poza sezonem jeżdżą tu tylko miejscowi, urozmaicający sobie podróż kawałkiem chleba i łykiem spirytusu.
Pojechaliśmy ze Sludianki do Portu Bajkał, podziwiając z okien leniwie toczącego się pociągu błękitne wody Bajkału, a następnego dnia wracaliśmy pieszo. Wędrówka torami daje możliwość podziwiania myśli inżynieryjnej sprzed ponad 100 lat, objawiającej się w kamiennych lub żelaznych wiaduktach oraz wysokich i szerokich tunelach, którymi mógł przejechać pociąg wiozący czołgi. Czasami za tunelem niespodziewanie pojawia się wioska, składająca się z kilku małych, drewnianych domków oraz pomalowanej na granatowo budki, stojącej obok torów. Zamiast nazwy miejscowości (której te małe osady często po prostu nie mają) widnieje na niej liczba kilometrów, dzielących stacyjkę od Irkucka.
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Kolejnym przystankiem było Ułan Bator, określane jest przez niektórych jako „najbrzydsza stolica świata”. Wystarczy wdrapać się na jedno ze wzgórz i spojrzeć na leżące w dole miasto, aby zgodzić się z tą opinią, i zapuścić się w głąb, żeby się w niej utwierdzić.
Centrum Ułan Bator pilnuje ogromny pomnik Czyngis-Chana, siedzący przed imponującym gmachem Parlamentu. Spogląda na nowoczesne budynki, tuż za plecami mając niekończące się jurtowe osiedla, porastających wzgórza dookoła centrum. Wczesnym rankiem mieszkańcy opuszczają swoje domostwa i schodzą do głównych ulic. Gdy wracają wieczorem, nad miastem unosi się gęsta, ciemna chmura smogu oraz nieustanny, głośny i jednostajny dźwięk klaksonów tysięcy samochodów – stojących w korku, stojących na światłach, przejeżdżających przez skrzyżowanie.
Stolicy Mongolii nie wspominamy najlepiej. Już kilka godzin po przyjeździe ukradziono nam jeden z aparatów, razem ze zdjęciami z dwóch tygodni podróży. Na domiar złego z powodu braku biletów na pociąg utknęliśmy w mieście na kolejną, nieplanowaną dobę.
Image

Image

Image

Image

Image

Kiedy wreszcie wydostaliśmy się z Mongolii i przekroczyliśmy granicę z Chinami, okazało się, że dalsza jazda pociągiem jest niemożliwa. Musieliśmy więc skorzystać z autobusu sypialnego, który zamiast siedzeń ma trzy rzędy metalowych, piętrowych łóżeczek (długości około 120 cm). Wbrew pozorom okazały się wygodne, więc usnęliśmy smacznie, a rankiem naszym oczom ukazał się Pekin.
Znany z Ułan Bator dźwięk klaksonów tutaj ma swoje apogeum. Trąbią kierowcy samochodów, trąbią kierowcy tuk-tuków, trąbią kierowcy motorów i motorowerów. Gdyby mogli, trąbiliby nawet rowerzyści, ale z braku laku zadowalają się dzwonkiem. Pekin jest głośny i barwny – kolorowe mury Zakazanego Miasta i Świątyni Pokoju, stragany z egzotycznymi owocami, drzwi domów w hutongach… A w tym wszystkim dochodzące zewsząd zapachy. Jedzenie przyrządzane dosłownie na ulicy, na wózkach, na skleconych nie wiadomo z czego kuchenkach. Kanapki składane z naleśnika, świeżo wyciskany sok z trzciny, przekąski z sezamu, nadziewane pierożki gotowane na parze… a wszystko to tanie i pyszne.
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Pekin jest świetnym miejscem wypadowym dla wycieczek na Wielki Mur. Żeby uniknąć tłumów, które oblegają najpopularniejszy odcinek w Badaling, warto udać się do położonego dalej Jinshanling.
Wielki Mur robi niesamowite wrażenie. Schody w górę, schodki w dół, chwilę po płaskim i znowu do góry. Tym razem stopnie są tak wysokie, że wchodząc trzeba pomagać sobie rękami. To jedno z wielu stromych wzniesień, na które wspina się człowiek wędrujący grzbietem Wielkiego Muru. Pomimo ogólnego wyobrażenia, jakie ma się wcześniej, dopiero po wejściu na Mur dostrzega się rozmach, z jakim setki lat temu twórcy budowli wprowadzali swój zamysł w czyn. Mur wije się między wzgórzami, opada i wznosi się, niknie z oczu, aby pojawić się za kolejną górą. Nie ma końca, sięga aż po horyzont i niesamowicie wciąga. Ma się ochotę iść dalej, pokonać kolejne schody, wejść na kolejną wieżę, przejść przez jeszcze jedna bramę.
Image

Image

Image

Image

Ostatnim etapem podróży był Shanghai, gdzie nowoczesność z zadziwiającą harmonią przeplata się z miniona epoką. Miasto jest ogromne i różnorodne, każdy więc znajdzie coś dla siebie. Zachwyceni będą przede wszystkim miłośnicy nowoczesnych rozwiązań i duuużych domów.
Shanghai może pochwalić się pierwszą publicznie dostępną na świecie linią kolei magnetycznej. Chińczycy podróżują nim już od 10 lat, ale dla przyjezdnych jest to wciąż duża nowość. Dzięki unoszeniu elektromagnetycznemu pojazd porusza się praktycznie bez styku z torami, co umożliwia rozwijanie naprawdę dużych prędkości. Maglev kursuje wahadłowo pomiędzy lotniskiem Shanghai-Pudong a stacją Longyang Road (w dzielnicy Pudong). Trasę o długości 30,5 km pokonamy w 8 minut i 10 sekund. Zazwyczaj rozwija prędkość 300 km/h ale w godzinach szczytu (między 9:00 a 10:45 i między 15:00 a 15:45 rozpędza się nawet do 431 km/h. Bilet na jeden przejazd kosztuje 50 juanów (ok. 25 zł) Wrażenie lotu ponad ulicami miasta jest niesamowite. Naprawdę warto!
Nade wszystko trzeba odwiedzić Pudong – nowoczesną dzielnicę, która cały czas się rozrasta. W Pudongu czeka nie lada atrakcja – za „jedyne” 150¥ można wjechać na setne piętro budynku, aby spojrzeć na Szanghaj z wysokości 474 metrów. To doskonałe miejsce obserwacyjne kończącej się właśnie budowy Shanghai Tower - najwyższego budynku w Chinach (docelowo 632 m).
Image

Image

Image

Image

Image

Do Moskwy wróciliśmy prawie po swoich śladach samolotem linii Hainan (z przesiadką w Pekinie) na pokładzie którego często dostawaliśmy dobre jedzonko :) Przekoczowaliśmy noc na Sheremetievie i rano LOT-em wróciliśmy do Warszawy.
Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (34)

skoli 15 marca 2014 19:02 Odpowiedz
świetna wyprawa.
luck1991 15 marca 2014 19:08 Odpowiedz
dzięki wielkie,od dawna czekałem na relację z kolei transyberyskiej,głos oddany
04patryk12 15 marca 2014 19:18 Odpowiedz
Super, kolej transsyberyjska, jeden z moich celów podróżniczych.
smatekk 15 marca 2014 19:22 Odpowiedz
Dzięki, cieszymy się, że relacja się podoba. W razie szczegółowych pytań służymy pomocą. :)
washington 15 marca 2014 21:49 Odpowiedz
Fajna wyprawa, gratuluję :)To ja mam pytania szczegółowe: jaki był koszt przejazdu transsybirem, jak kupowaliście bilety, na ile przed, czy osobno na różne odcinki itd - czyli jakbyście mogli trochę więcej o praktycznej stronie przygotowań do takiej podróży
smatekk 16 marca 2014 11:56 Odpowiedz
Imponującą tabelę zawierającą wszystkie nasze wydatki ma na komputerze Mateusz, który w tej chwili jest w drodze do domu. Na pewno wyczerpująco odpowie Ci po południu. Ja w tej chwili z pamięci mogę powiedzieć, że:- Koszt samego biletu z Moskwy do Irkucka to około 400 PLN (razem z pościelą).- Bilety kupowaliśmy kilka miesięcy wcześniej przez internet na "stronie przewoźnika". Wymagana jest do tego znajomość cyrylicy, bo wersji angielskiej brak. Korzystaliśmy z translatora google, co momentami bywało śmieszne - np. przy wyborze miejsca pojawiało się "miejsce z ogrodem" ;) Dostaliśmy wydruk rezerwacji i bilety odebraliśmy już na dworcu w Moskwie.Kupnem biletów warto się wcześniej zainteresować zwłaszcza, jeśli jedzie się w kilka osób i chce się mieć miejsca obok siebie. Dobrze jest brać łóżka, które znajdują się nad sobą. Pod dolnym łóżkiem jest schowek na plecaki, dzięki czemu są one bezpieczne no i w ciągu dnia mamy do dyspozycji miejsce siedzące tylko dla siebie. Z tego samego powodu zwłaszcza przy podróży samemu dolne łóżko jest najlepsze.Przed podróżą przede wszystkim należy zatroszczyć się o wizy! To zajmuje sporo czasu, bo każda ambasada pracuje w inne dni i godziny, a np. Monoglia nie da wizy tranzytowej, jeśli nie pokażesz im, że masz już wizę do Chin. Ważna jest więc logistyka przenoszenia paszportów z jednej do drugiej ;)Tyle o kosztach jestem w stanie teraz powiedzieć, ale obiecuję, że Mateusz dzisiaj po południu wrzuci post dot. szczegółowego planowania PRZED oraz kosztów samej jazdy pociągiem.Ania
macieqx 16 marca 2014 12:36 Odpowiedz
Też bardzo chętnie przejrzałbym tą tabelkę, co do relacji, wrzuciłbym trochę więcej zdjęć, jeżeli macie :)
migot 16 marca 2014 13:19 Odpowiedz
Świetna podróż, też podobny plan miałam od dawna w głowie, z "międzylądowaniem" w Irkucku... Teraz jestem zachęcona jeszcze bardziej - co prawda mam mieszane uczucia odnośnie odwiedzania Rosji w tej chwili ze względów politycznych... Ale jak tylko się trochę uspokoi to ruszam w Wasze ślady ;) A orientowaliście się czy istnieje sensowna opcja powrotu z Mongolii samolotem?
misti 16 marca 2014 14:18 Odpowiedz
Głos oddany, super wycieczka, ładne zdjęcia. Wrażenia muszą być niecodzienne z takiej podróży koleją.
jagodzia104 16 marca 2014 14:37 Odpowiedz
Super relacja! Kolej transyberyjska to tez moje marzenie i nie pomyslałabym, że mozna za taką cenę rzeczywiście wyruszyć :) wizy załatwialiście sami, czy bez jakieś biura ?
smatekk 16 marca 2014 15:17 Odpowiedz
@Washingtonco do kosztów przejazdu(wszystkie koszty w przeliczeniu na 1 osobę):- samolot WAW-SVO-WAW (LOT) - 398,24 zł - Szalona Środa, ok pół roku przed;- samolot SHA-PEK-SVO (Hainan Airlines) - 1186,27 zł - kupione na tripsta.pl, ok 4 miesiące przed;- pociąg Moskwa-Irkuck (pociąg nr 350, plackarta) - kupione na [url]rzd.ru[/url] , konieczna karta z zabezpieczeniem 3D secure, 3652 RUB (wtedy ok. 400 zł), bilety można kupować na ok 30 dni przed podrożą, i tak trzeba kupić, na kilka dni wcześniej na pewno nie będzie miejsc. Z wydrukiem rezerwacji bilet odbiera się w kasie lub w automacie.- metro w Moskwie (10 przejazdów) - 256 RUB- marszrutka Irkuck - Chużyr 500 RUB (w kasie) lub 600 RUB u kierowcy- marszrutka Irkuck - Sludianka 140 RUB- bilety na przejazd koleją krugobajkalską - 122 RUB (Sludianka - Port Bajkał - Sludianka)- pociąg Sludianka - Nauszki (przy granicy z Mongolią) - 768 RUB w kasie na dworcu- bilety na przejazd ok 20 km przez granicę (Nauszki Suche Bator), trwa to chyba ok 6 godzin - 231 RUB- pociąg Suche Bator - Ułan Bator - 11800 MNT (ok 25 zł)tak naprawdę przejazd Sludianka - Ułan Bator to ten sam pociąg. bilety kupowaliśmy na 3 razy, bo tak dużo taniej, niż jeden bilet międzynarodowy. teraz wiem, że mieliśmy sporo szczęścia, że bilety były dostępne. Tuż przed odjazdem może już nie być miejsc. - pociąg Ułan Bator - Zamyn Udd (przy granicy z Chinami) 10400 MNT (ok. 27 zł)- przejazd przed granicę, to konieczność zapłaty 50 juanów (ok 25 zł) lokalnemu "taksówkarzowi", przejście na piechotę nie jest możliwe - Erlian - Pekin (autobus z miejscami do spania) - 220 CNY (118 zł), dworzec kolejowy był zamknięty ?!- przejazd jednorazowy metrem w Pekinie, z możliwością przesiadek to koszt ok 1zł- Pekin - Szanghaj: jeżeli chce się mieć taki bilet na pociąg nocny za rozsądna cenę, to trzeba go kupić minimum kilka dni wcześniej. My byliśmy zmuszeni do kupienia biletów na superszybki ekspres, mknący 300 km/h za horrendalne 555 juanów (ok 250 zł)@Macieqxpostaram się wieczorem dodać trochę zdjęć. Póki co, więcej fotek można zobaczyć na naszej relacji na etraveler: http://etraveler.pl/strefa-podroznika/azja/rosja-czesc-azjatycka/koleja-transsyberyjska-cz-ii,artykul.html?material_id=5310f064e1e17dc0780249ea@migotrozważaliśmy różne opcje powrotu. Chyba najtaniej będzie wrócić z Irkucka lub Władywostoku do Moskwy. Jest kilku przewoźników.Z Mongolii było dosyć drogo. Wg mnie dużo lepiej zahaczyć już o Chiny, skoro już się tam prawie jest. Dużo więcej się zwiedzi, a cenowo nie wyjdzie znowu tak dużo więcej.
smatekk 16 marca 2014 15:26 Odpowiedz
@jagodzia104wizy załatwialiśmy sami. Z biura tylko voucher (zaproszenie) do Rosji. Bez tego się nie obejdzie.koszty (dla 1 os):- 99 zł - voucher na dwukrotny wjazd do Rosji (poprzez biuro Eyand Travel)- 220 zł - wiza chińska - 160 zł - wiza rosyjska (dwukrotnego wjazdu, z tego co wiem, teraz jest jakoś drożej)- 40 EUR - wiza tranzytowa mongolska (na 5 dni) trzeba pokazać wizę rosyjską i chińską)- 500 RUB kosztuje w Rosji obowiązek meldunkowy. Jest konieczny do załatwienia na miejscu, jeżeli jest się w Rosji dłużej niż tydzień.Jak ktoś jest z Warszawy, to najlepsza opcja. Przy kilkukrotnym dojeżdżaniu do stolicy myśmy trochę do tego dołożyli. Ważne, że w żadnej z ambasad nie trzeba być osobiście, także ktoś z Warszawy może nam sporo pomóc.
migot 16 marca 2014 16:48 Odpowiedz
Na pewno warto zahaczyć o Chiny - tylko bardziej chodzi mi o czas ;) Tak żeby w 3 tygodniach się maksymalnie zmieścić... ;) Ale W zasadzie Wasza podróż była nie wiele dłuższa - czyli da się:)
tejsza 16 marca 2014 21:37 Odpowiedz
Bomba! Świetnie się czyta!
shiro 16 marca 2014 23:38 Odpowiedz
Jezeli bedziemy pamietac, ze Rosja jednak lezy w Europie to, wbrew temu co piszesz, prawdopodobnie by sie znalazlo wiecej Europejczykow w waszym wagonie do Irkucka. Poza tym, pouczajaca relacja. Gratuluje swobody z jaka zamiescilas tyle szczegolow w tak krotkiej notce. Tym wszystkim, ktorzy szukaja technicznych szczegolow takiej trasy, polecam sprawozdanie http://www.geozeta.pl/artykuly,,423 nalezy jedynie wziac pod uwage, ze relacja byla pisana pare lat temu, wiec niektore szczegoly np: ceny, albo wymagania wizowe mogly sie zmienic
jano889 16 marca 2014 23:58 Odpowiedz
Zazdroszcze.Moim marzeniem jest pojechac nad Bajkal, ale przy okazji dlaczego nie zahaczyc o Chiny.Pozdrawiam .Glos oddany.
smatekk 17 marca 2014 08:41 Odpowiedz
@shiroFaktycznie! Dzięki, słuszna uwaga. Powinnam napisać, że w naszym wagonie byliśmy jedynymi turystami, a w całym pociągu jednymi z kilku. Na peronie w Moskwie widzieliśmy tylko małą grupę turystów. Na pewno było tak z uwagi na porę, jaką wybraliśmy - październik to nie sezon turystyczny dla kolei transsyberyjskiej.
rimes 17 marca 2014 16:07 Odpowiedz
Świetna relacja, podróż marzeń, z pewnością nie tylko moja... Pozdrawiam i życzę kolejnych ekscytujących wypraw ;)
maczala1 17 marca 2014 16:38 Odpowiedz
Relacja na etraveler ma dopisek - cz. II, a czy była cz. I ?
smatekk 17 marca 2014 16:50 Odpowiedz
@maczala1tak, była część I. polegała na opisie 8 miejsc z podróży. Ta na etraveler.pljest nieco inna, tam były jasno określone wytyczne opisu oraz limity znaków. Tu na fly4free już można spokojnie napisać, tak jak się chce :)Dzięki wszystkim za pozytywne głosy. Czuję, że to nas w końcu przekona do założenia bloga z naszych podróży. Będzie co czytać.
pieerx 17 marca 2014 16:55 Odpowiedz
Głos oddany :)Liczę, że następna relacja będzie ta z Bangkoku!
veather 17 marca 2014 20:47 Odpowiedz
Bardzo fajna relacja, gratuluję. Głos poszedł.Ja mam pytanie o podróż pociągiem. Czy rzeczywiście ten dostęp do wody był swobodny i możliwy w każdej chwili? Bo zamierzałem sobie kupić ze dwie 5-litrowe butelki, ale w takim razie chyba nie ma sensu. No i czy ta woda nadaje się do np. umycia zębów? I jeszcze chciałbym zapytać o jedzenie i ogólne zaopatrzenie (też w alkohol) podczas jazdy. Czy dużo drożej sprzedają to babuszki po drodze? Ile czasu mniej więcej stoi pociąg na stacjach? I czy w Rosji cena za pociąg zależy od momentu kupna? Niby rozkład jest, no ale wiadomo jak to z Rosją ;) Lepiej się upewnić u kogoś kto był.Pozdro
smatekk 17 marca 2014 21:20 Odpowiedz
@veatherWodę w wagonie masz w dwóch miejscach: w umywalce w toalecie i w samowarze na początku każdego wagonu.W toalecie plackartny standard - jeśli chodzi o wyposażenie - jest podobny do naszego pkp. Natomiast jest dużo czyściej, bo minimum dwa razy dziennie jest w niej sprzątane. Swobodnie można umyć zęby, ręce i stopy, jak się człowiek pogimnastykuje. Warto wziąć ze sobą gąbkę, można się wtedy jako tako podmywać tu i ówdzie :PWoda w samowarze jest dostępna właściwie non stop, a ogrzewana jest węglem (piec można zobaczyć z korytarza wagonu). Wrzątek do herbaty lub zalewania zupek jest dostępny bez ograniczeń.Natomiast jeśli chodzi o wodę mineralną, to zabranie kilku butelek jest dobrym pomysłem przede wszystkim dlatego, że na peronie woda jest znacznie droższa niż w sklepach. W pociągu jest ciepło, więc pić się chce. Nie mówiąc już o podróży w letnich miesiącach.Babuszki sprzedają ok 2x drożej niż w sklepach, można spróbować, ale nie można liczyć tylko na jedzenie kupowane na peronie. No i trzeba uważać, bo zdarza się, że sprzedają nieświeże jedzenie (Ania tego doświadczyła...) Od babuszek można dostać warzywa, ryby, ogórki kiszone, słodycze, drożdżówki, pierogi z mięsem itp. Około 9:00 (o ile dobrze pamiętam) przez pociąg przechodziła kobieta z "warsu" z koszykiem bułek z mięsem i słodkich (około 5zł za sztukę).A co do zapasów alkoholu, to wódka generalnie nie jest droga, więc nawet na peronie nie powinno być zbyt dużej przebitki. My mieliśmy trzy flaszki z Polski, żeby przełamywać lody ze współpasażerami :)Pociągi w dużych miastach, takich jak Nowosybirsk, Jekaterinburg, Krasnojarsk, Irkuck stoją ok 40 min. W małych miasteczkach ok 1-3 min. Pociągi są bardzo punktualne, w zasadzie nie pamiętam, żeby było jakieś opóźnienie na którejkolwiek stacji.Cena nie tyle zależy od momentu kupna, co od terminu podróży. Generalnie taniej (ok 20%) jest w zimie, wiosna i jesień nieco drożej. Najwyższe ceny to lipiec i sierpień.
syplom 18 marca 2014 12:08 Odpowiedz
Świetna relacja. Daje radę "pointegrować się" w pociągu bez znajomości rosyjskiego?
pankelo 18 marca 2014 16:17 Odpowiedz
Ja również wybieram się w identyczną podróż jesienią. Na razie uczę rosyjskiego ;)
barka 18 marca 2014 17:06 Odpowiedz
syplom napisał:Świetna relacja. Daje radę "pointegrować się" w pociągu bez znajomości rosyjskiego?Wtrącę z mojego doświadczenia. Rosyjski jest na tyle podobny do polskiego, że osoba zupełnie go nie znająca po niedługim czasie jest w stanie trochę załapać i się komunikować. Przykładowo mój mąż, który nigdy się nie uczył rosyjskiego, a po 3 - 4 dniach luźno rozmawiał z lokalsami po rosyjsku, choć zawsze możemy debatować, na ile się rozumieli :DZ tego co słyszałam od osoby, która też jechała tą trasą to taka długa podróż zdecydowanie sprzyja poznawaniu ludzi, nawet bez znajomości języka :)
smatekk 18 marca 2014 22:08 Odpowiedz
barka napisał:syplom napisał:Świetna relacja. Daje radę "pointegrować się" w pociągu bez znajomości rosyjskiego?Wtrącę z mojego doświadczenia. Rosyjski jest na tyle podobny do polskiego, że osoba zupełnie go nie znająca po niedługim czasie jest w stanie trochę załapać i się komunikować. Przykładowo mój mąż, który nigdy się nie uczył rosyjskiego, a po 3 - 4 dniach luźno rozmawiał z lokalsami po rosyjsku, choć zawsze możemy debatować, na ile się rozumieli :DZ tego co słyszałam od osoby, która też jechała tą trasą to taka długa podróż zdecydowanie sprzyja poznawaniu ludzi, nawet bez znajomości języka :)Zgadza się! Nie ma problemów z porozumieniem się z Rosjanami. I to zawsze onie lepiej rozumieją nas, niż my ich. Pociąg sprzyja nawiązywaniu kontaktów międzynarodowych. Kiedy jechaliśmy do Ułan Bator, poszłam na chwilę do łazienki. Mateusz przez ten czas zdążył wdać się z pewnym Mongołem w dyskusję o Borussi Dortmund :shock: Przy czym żaden z nich nie mówił w języku drugiego ;)Oczywiście przydatna jest znajomość kilku podstawowych zwrotów po rosyjsku (jak zresztą w każdej podróży do obcego kraju). Polecam też zapoznanie się z cyrylicą. Nie jest to trudne, wymaga tylko odrobiny ćwiczeń. Liczebniki tez się przydają przy kupowaniu czegokolwiek :)
veather 19 marca 2014 17:38 Odpowiedz
smatekk napisał:@veatherWodę w wagonie masz w dwóch miejscach: w umywalce w toalecie i w samowarze na początku każdego wagonu.W toalecie plackartny standard - jeśli chodzi o wyposażenie - jest podobny do naszego pkp. Natomiast jest dużo czyściej, bo minimum dwa razy dziennie jest w niej sprzątane. Swobodnie można umyć zęby, ręce i stopy, jak się człowiek pogimnastykuje. Warto wziąć ze sobą gąbkę, można się wtedy jako tako podmywać tu i ówdzie :PWoda w samowarze jest dostępna właściwie non stop, a ogrzewana jest węglem (piec można zobaczyć z korytarza wagonu). Wrzątek do herbaty lub zalewania zupek jest dostępny bez ograniczeń.Natomiast jeśli chodzi o wodę mineralną, to zabranie kilku butelek jest dobrym pomysłem przede wszystkim dlatego, że na peronie woda jest znacznie droższa niż w sklepach. W pociągu jest ciepło, więc pić się chce. Nie mówiąc już o podróży w letnich miesiącach.Babuszki sprzedają ok 2x drożej niż w sklepach, można spróbować, ale nie można liczyć tylko na jedzenie kupowane na peronie. No i trzeba uważać, bo zdarza się, że sprzedają nieświeże jedzenie (Ania tego doświadczyła...) Od babuszek można dostać warzywa, ryby, ogórki kiszone, słodycze, drożdżówki, pierogi z mięsem itp. Około 9:00 (o ile dobrze pamiętam) przez pociąg przechodziła kobieta z "warsu" z koszykiem bułek z mięsem i słodkich (około 5zł za sztukę).A co do zapasów alkoholu, to wódka generalnie nie jest droga, więc nawet na peronie nie powinno być zbyt dużej przebitki. My mieliśmy trzy flaszki z Polski, żeby przełamywać lody ze współpasażerami :)Pociągi w dużych miastach, takich jak Nowosybirsk, Jekaterinburg, Krasnojarsk, Irkuck stoją ok 40 min. W małych miasteczkach ok 1-3 min. Pociągi są bardzo punktualne, w zasadzie nie pamiętam, żeby było jakieś opóźnienie na którejkolwiek stacji.Cena nie tyle zależy od momentu kupna, co od terminu podróży. Generalnie taniej (ok 20%) jest w zimie, wiosna i jesień nieco drożej. Najwyższe ceny to lipiec i sierpień.Dzięki bardzo! Wybieram się koleją w lipcu, więc takie kwestie techniczne na pewno będą pomocne.Pozdrawiam
pani-daga 19 marca 2014 19:16 Odpowiedz
Przychodzę z pracy. Czytam. Czytam drugi raz i trzeci. W moich planach mam właśnie podróż koleją transsyberyjską po pociągami uwielbiam podróżować i najczęściej ja wybieram na dłuższe wyprawy. Chyba przeczytam jeszcze raz bo mi się podoba :) Pozdrawiam!
smatekk 20 marca 2014 18:27 Odpowiedz
Właśnie zostały opublikowane wyniki konkursu. Niestety Bangkok i Amsterdam nie dla nas :( Nasza relacja zajęła trzecie miejsce, co czyni nas szczęśliwymi posiadaczami zestawu przewodników (Wiedeń, Toskania i Umbria oraz... Kilimandżaro). W tym miejscu BARDZO dziękujemy wszystkim, którzy oddali głosy na naszą relację oraz poświęcili chwilę, żeby ją przeczytać.Jest nam niezmiernie miło czytać pozytywne komentarze, jakie tu zamieszczacie - zwłaszcza, że to pierwsza relacja, jaką napisaliśmy :)Oczywiście nie zamykamy tego wątku, bo o kolei transsyberyjskiej jest jeszcze dużo do opowiedzenia. Chętnie odpowiemy na wszystkie pytania dotyczące tej podróży.Raz jeszcze dziękujemy za wsparcie w konkursie!Ania i Mateusz
marcin_gwe 22 marca 2014 20:01 Odpowiedz
Rewelacyjna relacja. Zawsze podziwiałem turystów korzystających z kilku-kilkunastodniowych przejazdów pociągiem... Mongolia, Bajkał, Irkuck - totalny odlot i egzotyka. Pozdrawiam.
sprocha 13 kwietnia 2014 11:03 Odpowiedz
Powyższa opowieść znalazła się w konkursie fly4free na "relację miesiąca". Jeśli Ci się spodobała - zagłosuj na nas! konkurs-relacja-miesiaca-marzec,189,45325Dziękujemy!Mateusz i Ania(smatekk i sprocha - autorzy relacji)
doczu 22 lipca 2014 05:50 Odpowiedz
smatekk napisał:- 500 RUB kosztuje w Rosji obowiązek meldunkowy. Jest konieczny do załatwienia na miejscu, jeżeli jest się w Rosji dłużej niż tydzień.Małe sprostowanie dla przyszłych podróżników.Registrancja obowiązuje tylko wtedy jeśli przebywa się dłużej niż 7 dni w jednym miejscu. Jeśli ktoś przemieszcza się np. transsibem registrancja nie jest wymagana, ale oczywiście trzeba to udokumentować np. biletami na transsiba.A autorom gratuluję ciekawego tripu, oraz zazdroszczę zwłaszcza podróży tym autobusem sypialnym. To musiała być niezła egzotyka :)
facaldo 22 lipca 2014 10:14 Odpowiedz
a ja mam pytanie do Was odnosnie pieniedzy w takiej podrozy miedzy roznymi panstwami? jak sobie poradziliscie z wymiana? na granicy? a moze placiliscie karta? prosze o wszelkie pomocne komentarze.ps. swietna relacja i zycze dalszych tak udanych pozdrozy ;)